sobota, 16 sierpnia 2014

4."You are strong, baby"



- Chodźmy już, bo się przeziębisz. - powiedział zielonooki.
Wykonałam jego polecenie bez sprzeciwu i ruszyłam z a nim.
- Pewnie jesteś głodna. - powiedział podążając długim korytarzem.
- Może troszkę.- dodałam.
- Choć za mną.- odwrócił się i uśmiechnął do mnie.
Jego dołeczki w policzkach tak mnie urzekły, że straciłam równowagę i potknęłam się na schodach po których własnie szliśmy.
Odruchowo zamknęłam oczy, myśląc, że złagodzę tym upadek.
Ale, nie upadłam...
Mocne ramiona Harrego złapały mnie w pasie. Czułam, że jego twarz jest zaraz obok mojej.
Co się ze mną działo! Jak on mógł mi zawrócić tak w głowie.
Otworzyłam lekko oczy i znów te zielone tęczówki wpatrywały się w moje piwne.
-Nic ci nie jest?- spytał przestraszony
-Nie, dziękuję. - odparłam i wyśliznęłam się z jego uścisku.
Chociaż nawet nie wiem czy chciałam to robić. W jego ramionach czułam się tak cholernie bezpiecznie.
- Idziemy, tylko uważaj mała na siebie.- zaśmiał się.
- Ej, tylko nie mała.- dałam mu kuksańca w ramię i pobiegłam za nim.
Po chwili  znaleźliśmy się w wielkiej sali. Najprawdopodobniej jadalni, była pusta.
Harry podbiegł do okienka z którego wydają jedzenie i krzyknął :
- Horan, Tomlinson dawać mi tu jeść !
Nie minęła nawet minuta a zza okienka wychyliły się dwie głowy.
-Stary, oto kanapki, prosze.- uśmiechnął się jeden z nich, blondyn o niebieskich oczach.
- O, a kto to?- spytał drugi, wyraźnie starszy od pierwszego, o bardzo męskim wyglądzie.
-To Diana, nowa dziewczyna.- dodał Styles
- Miło mi poznać jestem Louis Tomlinson.
-A ja Niall Horan.
Uśmiechnęli się szczerze i zniknęli za drzwiami.
Harry wziął kanapki i usiadł przy jednym ze stolików. Przyłączyłam się do niego.
-Smacznego.- szepnął i wziął jeden kęs do buzi.
Zrobiłam to samo co on i powoli przeżuwałam jedzenie.
-Harry, boję się.- powiedziałam po chwili, a jego wzrok powędrował w moją stronę.
-Nie bój się, będzie ciężko, ale pomogę ci z tego wyjść.
Do moich oczu napłynęły łzy. Moje ciało domagało się czegokolwiek, koki, marihuany, byle czego.
-Co się dzieje?- spytał chłopak, który zauważył, że dzieje się ze mną coś dziwnego.
Nagle poczułam straszny ból przechodzący przez moje ciało.
- Aaaaa - zaczęłam upadać na ziemię.
-Diana, Diana!- krzyknął Harry.
Podbiegł do mnie i próbował mnie podnieść.
-Muszę coś wziąć, teraz, błagam !- wrzasnęłam, a moje serce jakby łamało się na pół.
-Przezwyciężysz to, uda ci się, jestem z tobą.- szepnął mi do ucha.
- Aaaa- kolejna fala bólu przeszła przez moje ciało.
Chłopak sprawnie objął mnie swoimi ramionami i mocno przytulił do siebie.
Siedzieliśmy tak na podłodze w ciszy przez dłuższy czas.
Nie licząc chwilowych napadów bólu przez które wiłam się w jego objęciach.
On delikatnie głaskał mnie po głowie.
Gdy już wszystko mi przeszło, cały żal i złość wypłakałam w jego koszulę. Odwróciłam, się do niego i lekko uśmiechnęłam.
-Jesteś silna, mała.- szepnął i pocałował mnie delikatnie w rękę...
_________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam niespodziewany wyjazd.
Postaram się dodawać teraz rozdziały regularnie i czasami takie dodatkowe jak będę  miała czas.
KOMENTUJCIE !!!

niedziela, 29 czerwca 2014

3 "Diana it`s destiny"


Kiedy on opatrzył moje dłonie. Usiadł obok i opuszkami palców wytarł łzy z mojego policzka.
- Jestem Harry Styles - przerwał niezręczną ciszę, która panowała między nami .
- Diana McCourtney - szepnęłam łamiącym się głosem.
- Jesteś ta nowa?- spytał patrząc na ścianę znajdującą się przed nami.
- Tak - odparłam i spojrzałam na niego, jego oczy, on miał w nich łzy.
Zaglądnęłam ukradkiem na zegarek.. O nie! Powinnam być już w sali nr 30.
- Muszę iść - szepnęłam i wstałam z łóżka.
- Poczekaj... Masz moją bluzę, chyba nie chcesz, żeby ktoś zobaczył twoje ręce...
Pokiwałam znacząco głową i założyłam ciepły dres na siebie.
Opuściłam jego pokój. Szybko pobiegłam szukać pomieszczenia w którym powinnam być od dziesięciu minut.
Znalazłam!
Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się grupka młodzieży siedząca w kółku na krzesłach.
Co to ma być kurwa ?! Przeklęłam w myślach.
- To jest właśnie spóźniona Diana, która dziś przyjechała - powiedział Simon kiedy mnie zobaczył.
- Hej! Cześć! Witaj![...] - powtarzały po kolei osoby zebrane w tym pomieszczeniu.
Nagle usłyszałam jak drzwi za mną się otwierają.
- Harry, jesteś ! - krzyknął zadowolony Simon.
Harry?! Harry !
Odwróciłam się i zobaczyłam tego samego chłopaka, który przed chwilą owijał moje dłonie . Ma teraz czarną koszulkę, bo tamtą zabrudziłam.
-Diana usiądź - dodał znowu Simon i wskazał na krzesło.
Zapatrzona w zielonookiego usiadłam na miejscu.
- Jak wszyscy zauważyli, mamy nowego członka. Może sama nam coś o sobie opowiesz.-odrzekł dyrektor do mnie.
- Nie, nie - zaczęłam przecząco kręcić głową, nie mogłam się skupić.
Ani wykonać żadnego ruchu, byłam sparaliżowana wzrokiem lokowatego, który ciągle na mnie patrzył.
- Nalegam - dodał głośniej Simon.
Czułam, że naciskał na mnie więc wstałam i zaczęłam mówić.
- Jestem Diana McCourtney, mam 17 lat , do dzisiaj mieszkałam z babcią .- przerwałam i zerknęłam na Harrego.
- Dalej, dalej - pośpieszał mnie Cowell
- Od roku biorę narkotyki, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym trzy lata temu. Nie umiałam sobie z tym poradzić i popełniłam wiele błędów w życiu.
- Dziękuję, usiądź, wystarczy - rzekł prowadzący mężczyzna.
Wykonałam jego rozkaz i zajęłam miejsce.
- Harry za to, że się spóźniłeś z niewiadomych mi powodów, będziesz opiekunem Diany. - odparł Simon.
Opiekunem?! Moim?! ON?!
To on tu pracuje ?! Byłam przekonana, że on też bierze i zamknęli go tu.
Lokaty przytaknął i uśmiechnął się lekko.

[Oczami Harrego]


Diana! To jakieś przeznaczenie. Tyle przeżyłaś, teraz będzie już tylko lepiej. Pomyślałem.
Stanąłem obok opierając się o ścianę. Dziewczyna została otoczona resztą młodzieży, którzy po kolei przedstawiali się jej, zamieniając z nią kilka słów.


[Oczami Diany]

Niech ta cała szopka się już skończy.Byłam wykończona chciałam tylko udać się do mojego obecnego pokoju. Ukradkiem wymknęłam się z sali i cichutko przebiegłam wzdłuż ciemnego korytarza. Moim oczom ukazał się balkon, który znajdował się na końcu korytarza. Poszłam w tamtą stronę. Otworzyłam szklane drzwi i nagle powiew wiatru, rozwiał moje włosy.
Na niebie pojawiło się tysiące gwiazd. Zamyślona spoglądałam na nie. Nagle zauważyłam, ze ktoś stoi za mną i przygląda mi się uważnie.
- To ty, przestraszyłeś mnie.- powiedziałam na widok Harrego.
- Nie powinnaś wychodzić, bez powiadomienia mnie o tym.- dodał lekko zachrypniętym głosem.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić- burknęłam zdenerwowana.
On stał i nic nie powiedział, jakby moja uwaga obiła się mu o uszy i nic z niej sobie nie robił.
- Widzisz ten Wielki Wóz na niebie? - spytał po chwili
Popatrzyłam w punkt, który wskazywał palcem.
- Widzę i co ? - spytałam zdziwiona
- Podobno, jeśli dwie osoby patrzą na te same gwiazdy w jednym czasie to się kochają.
Po tych słowach popatrzyłam się na niego. Chyba nie do końca dotarła do mnie jego interpretacja.
Nie wierzyłam w takie pierdoły.
Chociaż ....

________________________________________________________________________

Hejka :) Nowy rozdział mam nadzieję, że się spodobał i proszę o komentarze .
KOMENTUJCIE
KOMENTUJCIE
KOMENTUJCIE 

Proszę to bardzo ważne dla Gaby !

wtorek, 17 czerwca 2014

2 "Green iris broke into my heart and accelerate his beating"

Zgodnie z obietnicą rozdział dedykowany jest Agnieszce Jastrząb , bo to ona dodała pierwszy komentarz pod ostatnim postem :) Dziękuję <3
_________________________________________________________________________________

- Jesteśmy na miejscu !
Spojrzałam na ogromny budynek otoczony ogrodem. Wyszłam z samochodu wyciągnęłam walizki i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
- Prosze - otworzył mi Zayn
Moim oczom ukazał się wielki symbol wiszący w przed pokoju. Zaraz obok był salon i ogromna kanapa i stoły , pełno obrazów na ścianach.
- Zaprowadzę Cię do twojego pokoju - wybił mnie z zamyślenia Simon.
Podążałam za mężczyzną. Szliśmy długim korytarzem. Dotarliśmy do pokoju nr 16.
- To tutaj. - powiedział.
Środek pomieszczenia był banalny. Jedno łóżko, szafka, stolik, krzesło i kanapa.
- Dobra teraz muszę cie przeszukać .
Jak to przeszukać ?! Przestraszyłam się i upuściłam bagaż na ziemię.
- Otwórz walizkę.
- Nie otworze jej ! - krzyknęłam
- Nie zmuszaj mnie do tego, żebym musiał zrobić to siłą ! - jego twarz przybrała groźny wyraz.
Moje serce biło jak oszalałe.
Podszedł do mojego bagażu, rozsunął go i zaczął wyrzucać wszystkie ubrania.
Schowałam głowę w rękach, byłam bezsilna.
- O ! Właśnie tego szukałem ! - wykrzyknął trzymając woreczek z białym proszkiem.
- Nie ! Proszę zostaw to, nie zabieraj mi, błagam. - zaczęłam panikować.
Potrzebowałam się naćpać właśnie teraz. To było wszystko co miałam.
- Nie moja droga, posprzątaj ten bałagan - wskazał na porozwalane rzeczy - i przyjdź do sali nr 30 za dwadzieścia minut, tylko nie każ mi na siebie czekać i nie rób nic głupiego - dodał i opuścił pomieszczenie.
NIE!!!
NIE!!!
NIE!!!
Zaczęłam potrząsać głową na wszystkie strony.
Zabrał mi to... Zabrał moje życie... ZABRAŁ! - krzyczałam jak opętana i z całych sił drapałam rany po żyletce na moich rękach.
Nagle coś chrupnęło po moimi nogami.
Nie! To była moja ramka. Stanęłam na nią. Z bólem usiadłam na podłodze i zaczęłam zbierać szkło.
Wygrzebałam zdjęcie rodziców i położyłam je na szafce.
To wszystko traciło jakikolwiek sens.
Podniosłam się, wyszłam z pokoju i błąkałam się po długich ciemnych korytarzach .
Nagle ktoś na mnie wpadł .
- Przepraszam - szepnęła ta osoba, to był mężczyzna, poznałam po głosie.
- Idioto jak chodzisz! - krzyknęłam zdenerwowana.
Po chwili światło się zaświeciło. Przede mną stał chłopak z burzą loków na głowie, jego oczy zaszkliły się, gdy spojrzał na mnie. Zieleń jego tęczówek wdarła się wewnątrz mojego serca i przyspieszyła jego bicie.

Dopiero po chwili zauważyłam, że trzymam swoje zakrwawione ręce na jego klatce piersiowej.
- Przepraszam. - wzięłam dłonie i zobaczyłam odbite kreski krwi na białej bluzce chłopaka.


[Oczami Harrego]

Ta dziewczyna, kto to jest ? Tysiące myśli przebiegało mi przez głowę.
Jej dłonie ... Pocięte...Krwawiące...
Drobna istota stojąca przede mną z długimi brązowymi włosami. Czerwone od płaczu oczy, pełne bólu.Ona potrzebuje mojej pomocy. Sekunda w której zrozumiałem, że muszę się nią zaopiekować przyszła tak nagle.

[Oczami Diany]

Staliśmy tak patrząc na siebie, nie umiem wytłumaczyć tej sytuacji, tak jakby umarła i zobaczyła anioła.
- Co się stało? Twoje dłonie ... - przestraszony głos chłopaka dotarł do moich uszu.
- Pomóż mi - wypaliłam szybko, niekontrolowanie.
On chwycił moją rękę, nie bał się mojej krwi.
Podążaliśmy korytarzem, zatrzymaliśmy się przy jakiejś sali nr 23.
Wpuścił mnie. Usiadłam na łóżku, trzymając ręce w górze, patrząc jak ciecz powoli płynie.
Chłopak wyciągnął apteczkę, a z niej bandaż.
Delikatnie przetarł moje nadgarstki. Syknęłam z bólu. Widać było, że przestraszył się i zaczął delikatniej opatrywać moje dłonie.
Moje łzy mimowolnie spływały po moich policzkach prosto na jego kolana.
_________________________________________________________________________________
Hej tu Klaudia :)
Jestem przyjaciółką autorki bloga przez całe wakacje bd dodawała rozdziały, bo Gabi nie ma i chwilowo nie bd w Polsce więc robię to za nią .. Jeśli chcielibyście się czegoś dowiedzieć czy coś to piszcie do mnie na tt   @Myangel_isNiall ;) Proszę o komentarze pod rozdziałem, bo wiem jakie ważne to jest dla Gaby :)
To tylko chwilka dla cb :)
+ nw czy tytuły rozdziałów są dobrze bo to Gaba coś tam tłumaczyła na google, niby to sprawdzałam ale nie jestem pewna
Buziaki :* Do następnego...

niedziela, 8 czerwca 2014

1 "What about my previous life ?"

 -Musimy ją już zabrać, pomożemy jej, niech nam pani uwierzy-Usłyszałam gruby dochodzący z salonu, kto to jest, kogo chcą zabrać, gdzie ? Próbowałam usłyszeć skrawek rozmowy chowając się za drzwiami.
 -Ale będę mogła ją odwiedzać?-Spytała zdenerwowana starsza kobieta.
 -Zobaczy pani wnuczka wyjdzie z tego ośrodka już bez żadnych uzależnień.
 Co? Jak ? Poczułam nagłe ukucie w sercu i mimowolnie potknęłam  się o framugę.
Rozmówcy nagle spojrzeli w moją stronę, kiedy ja jak trup leżałam na podłodze ciężko oddychając.
 -Diana, dziecko nic ci nie jest-Krzyknęła staruszka podbiegając.
Podniosłam się i oparłam o ścianę chowając głowę w kolanach. Ona uklękła obok, a całej tej sytuacji przyglądali się trzej mężczyźni
 -Babciu ja nie chcę-Szepnęłam , a na moim policzku pojawiła się jedna mała łza
- Ja wiem , ale inaczej nie mogę , kocham cię i chcę ci pomóc słoneczko - dodała emerytka patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami
- Pojedziesz do ośrodka w którym leczą takie młode osoby jak ty , osoby , które są uzależnione od tego gówna! - usłyszałam znów ten donośny głos co wcześniej. Mężczyzna wyglądał na takiego po czterdziestce, który już nie jedno przeżył.
- Wy wszyscy chcecie się mnie pozbyć ! - krzyknęłam wstając z ziemi i szybko wybiegłam na górę zostawiając całą tą grupkę za sobą.
Zamknęłam drzwi na klucz, zaczęłam energicznie szukać tego w półce.
JEST !
Znalazłam !
Wysypałam trochę na rękę, wzięłam głęboki oddech i wciągnęłam biały proszek na raz . Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, jak kłoda runęłam na płytki zwijając się z bólu. Kiedy wszystko się już uspokoiło, kiedy to zaczęło działać, dotarło do mnie, że jestem zbędnym balastem w tym domu. Przeczołgałam się pod łóżko, wyjęłam walizkę, wrzuciłam do niej wszystkie moje ciuchy i schowałam w nich wszystkie moje narkotyki, tak, żeby nikt ich nie znalazł. Już miałam wychodzić, gdy zobaczyłam, ze nie wzięłam ramki. Podeszłam do szafki wpatrując się w postacie na zdjęciu .
- Mamo, tato - szepnęłam, mocno przytulając rzecz trzymaną w rękach.
Wrzuciłam ją do torby i zasunęłam. Wybiegłam z pokoju do salonu, wszyscy siedzieli na kanapie rozmawiając o czymś.
- Chodźmy już - odparłam spoglądając na moje białe trampki
- Skontaktujemy się z panią jutro- powiedział mężczyzna do babci.
Wszyscy razem opuściliśmy mieszkanie. Wsadziłam bagaż do samochodu, który mi pokazali i ze łzami w oczach ostatni raz spojrzałam w stronę staruszki stojącej na progu.
Z hukiem zatrzasnęłam drzwi pojazdu i zapięłam pasy. Jeden z mężczyzn zajął miejsce obok mnie z tyłu
 -Zanim wyruszymy, powinienem się przedstawić- rzekł ten z grubym głosem, kierowca.
 -Jestem Simon Cowell , dyrektor ośrodka, mówmy sobie na ty.-odwrócił się i podał mi dłoń, a ja niepewnie odwzajemniłam gest.
 -Diana-szepnęłam
Po chwili dwaj obecni młodzi chłopcy podali mi rękę.
 -Nazywam się Zayn Malik.
 -A ja  Liam Payne
Spoglądając na zastanawiałam się się kim oni są i czy też brali ?
 -Gdzie jest ten cały ośrodek i jak długo tam zostanę?
 -Znajduję się w Holmes Chapel, będziesz tam do ukończenia osiemnastego roku życia, czyli jak się nie mylę dwa lata.
Co? Ile? Przeraziłam się, a moi znajomi znajomi, a babcia, a moje wcześniejsze życie? Mam zamknąć ten rozdział od tak ?

-------------------------------------------------------------------------
 Oto jest rozdział numer 1!!!! Myślę, że się spodobał i zaciekawił was :) Bardzo ale to bardzo proszę o opinie w komentarzach!! To dla mnie bardzo ważne <3 Osoba która doda komentarz jako pierwsza dostanie dedykację w kolejnym rozdziale ! :) To dopiero początek!!!!!!!!


Prolog

 Cisza...
I nie słyszysz już żadnych krzyków...
Nie widzisz tych wszystkich ludzi...
Nie czujesz żadnego bólu...
 Teraz możesz żyć jak chcesz, nie martwić się o to co pomyślą o Tobie  inni.
Nie bać się spojrzeć w lustro z chęcią ucieczki przed osobą stojącą naprzeciwko Ciebie, bo tak bardzo jej nienawidzisz. 
 To taki Twój własny świat, świat ekstazy.
Sposób uwolnienia się- powie Ona
Głupie uzależnienie- powiedzą inni 
 Każda kolejna tabletka, proszek popite alkoholem pomogą zapomnieć o codzienności.
Ona czuła, że to ją zabija że, narkotyki to nie jest nic dobrego ale było w to tak zaangażowana, że nie umiała przestać...
 Znalazł się ktoś, kto też to przeżył, kto chcę jej pomóc za wszelką cenę.
Ktoś kto widzi w niej kogoś, kogo ona nigdy w sobie nie dostrzegła, dobrego człowieka, na którym z czasem będzie mu jeszcze bardziej zależeć.
 Czy jej życie się odmieni? 
 Czy nareszcie wyjdzie z tego ślepego zaułka? 




                         Dead End ...